FAQ      Szukaj      Statystyki      Użytkownicy      Grupy      Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości      Profil            Zaloguj      Rejestracja

Forum forum.zelow.pl Strona Główna -> Małpi Gaj -> Humor :)

Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 23, 24, 25  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 

PostWysłany: 07.06.2004, 17:53:28 Odpowiedz z cytatem
zgrzewa
Stara wyga
Stara wyga
Dołączył: 07 Kwi 2004
Posty: 371
Skąd: Zelów
Register IP:


wejdźcie na www.google.pl i wpiszcie słowo: "kretyn" Suszę zęby
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
     
PostWysłany: 07.06.2004, 20:01:25 Odpowiedz z cytatem
Danon
Adminidewastator
Adminidewastator
Dołączył: 07 Mar 2004
Posty: 1036
Skąd: 51°46'N - 19°23'E
Register IP:


Tak tak wiem, wyskakuje strona rządowa Leszka Millera Suszę zęby
Od kilku tygodni krąży już to po sieci Suszę zęby

_________________

w w w . d a m i a n m i e r z y n s k i . c o m
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora  
     
PostWysłany: 07.06.2004, 20:12:14 Odpowiedz z cytatem
Puaro
Twardziel
Twardziel
Dołączył: 09 Mar 2004
Posty: 160
Skąd: Miasto CUDÓW :)
Register IP:


Nawet gogle znajdzie prawdziwego kretyna Very Happy

_________________
Pozdrawiam,
Puaro
_________________________________________
Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą. Z dalszych eksperymentów zrezygnował.
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email  
     
PostWysłany: 07.06.2004, 21:47:41 Odpowiedz z cytatem
zgrzewa
Stara wyga
Stara wyga
Dołączył: 07 Kwi 2004
Posty: 371
Skąd: Zelów
Register IP:


mnie wyskakuje sz.p.Andrew: nie będzie już Leppiej
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
     
PostWysłany: 08.06.2004, 12:12:42 Odpowiedz z cytatem
Puaro
Twardziel
Twardziel
Dołączył: 09 Mar 2004
Posty: 160
Skąd: Miasto CUDÓW :)
Register IP:


http://rara11.webpark.pl/spow/grz2.html

_________________
Pozdrawiam,
Puaro
_________________________________________
Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą. Z dalszych eksperymentów zrezygnował.
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email  
     
PostWysłany: 12.06.2004, 16:14:53 Odpowiedz z cytatem
jagda
Ostry
Ostry
Dołączył: 11 Mar 2004
Posty: 249
Skąd: Zelów
Register IP:


Poradnik - jak zaaplikować kotu tabletkę

1. Weź kota na ręce i otocz go lewym ramieniem tak, jak się trzyma niemowle. Umieść palec wskazujący i kciuk prawej reki po obu stronach pyska i nacisnij lekko trzymając tabletke w pozostałych palcach prawej reki. Gdy kot otworzy pysk wpuść tabletke, pozwól kotu zamknąć pysk i przełknac.

2. Podnieś tabletke z podłogi i wyciągnij kota spod tapczanu. Ponownie otocz kota lewym ramieniem i powtórz cały proces jeszcze raz.

3. Wyciągnij kota z sypialni i wyrzuć rozmamłaną już tabletke.

4. Wyjmij nową tabletkę z opakowania, otocz kota lewym ramieniem jednocześnie
trzymając lewą ręką wierzgające tylne nogi. Rozewrzyj pysk kota i palcem wskazujacym prawej ręki wepchnij tabletke tak gleboko jak się da. Przytrzymaj kotu zamknięty pysk i policz do dziesieciu.

5. Wyciągnij tabletke z akwarium a kota z garderoby. Zawołaj żone do pomocy.

6. Przyduś kota do podłogi klinując go między kolanami jednocześnie trzymając wierzgające przednie i tylnie łapy. Nie zwracaj uwagi na niskie
warczące odgłosy wydawane w tym czasie przez kota. Niech żona przytrzyma głowe kota jednocześnie wpychając mu drewnianą linijke miedzy zęby. Nastepnie wsuń tabletke wzdłuż linijki między rozwarte zęby i intensywnie pogłaszcz kota po gardle co skłoni go do przełkniecia.

7. Wyciągnij kota siedzącego na karniszach i rozpakuj nowa tabletke. Zanotuj sobie, żeby wymienić firanki. Pozbieraj kawałki porcelany z potłuczonej wazy, możesz je posklejać pózniej.

8. Owiń kota w ręcznik kąpielowy, a nastepnie niech żona połozy sie na kocie tak, żeby tylko jego głowa wystawał spod jej pachy. Umieść tabletke w środku plastikowej rurki do napojów.Przy pomocy ołówka otwórz kotu pysk i wcisnąwszy rurke między rozwarte zęby mocno wdmuchnij tabletke do środka.

9. Sprawdź na opakowaniu, czy tabletki nie są szkodliwe dla ludzi, a nastepnie wypij jedną butelke piwa żeby pozbyć się nieprzyjemnego smaku w ustach. Zabandażuj żonie rozdrapane ramie, a następnie przy pomocy ciepłej wody z mydłem usuń plamy krwi z dywanu.

10. Przynieś kota z altanki sąsiada. Rozpakuj nastepną tabletke. Przygotuj nastepną butelke piwa. Umieść kota w drzwiczkach od kredensu tak, żeby przez szczeline wystawała tylko jego głowa.
Rozewrzyj mu pysk łyżeczką od herbaty i przy pomocy gumki "recepturki" strzel tabletką między rozwarte zęby.

11. Przynieś śrubokręt i przykręć wyrwane zawiasy z drzwiczek na swoje miejsce. Wypij piwo. Weź butelke wódki. Nalej do kieliszka i wypij. Przyłóż zimny kompres do policzka i sprawdź, kiedy ostatnio byłes szczepiony na tężec. Przemyj policzek wódką w celu zdezynfekowania rany i wypij kolejny kieliszek aby ukoić ból.Podartą koszule możesz już wyrzucić.

12. Zadzwoń po straż pożarna, żeby ściągneli tego pier... kota z drzewa. Przeproś sąsiada, który wjechał samochodem w płot próbując ominąć kota przebiegającego przez ulice. Wyjmij kolejną tabletke z opakowania.

13. Skrępuj tego drania przy pomocy sznurka od bielizny związując razem przednie i tylnie łapy, a
nastepnie przywiąż go do nogi od stołu. Weź grube skórzane rękawice
ogrodnicze. Wcisnij tabletke kotu do gardła popychając dużym kawałkiem polędwicy wieprzowej. Już nie musisz byc delikatny. Przytrzymaj głowe kota pionowo i wlej mu dwie szklanki wody wprost do gardła żeby spłukać tabletke.

14. Wypij pozostała wódke z butelki. Pozwól żonie zawieźć się na pogotowie. Siedź spokojnie, żeby doktor mógł zaszyć ci ramie i wyjąć resztki tabletki z oka. Po drodze do domu wstąp do sklepu
meblowego i kup nowy stół.

15. Zadzwoń do schroniska dla zwierząt, żeby zabrali tego mutanta z piekła rodem i sprawdź, czy w pobliskim sklepie zoologicznym nie mają chomików.

***
JAK ZAAPLIKOWAC PSU TABLETKE

1. Zawiń tabletke w plaster szynki i zawołaj psa.

Ps. ja mam psa LOL

_________________
to mówiłem ja Jarząbek... Mruga 2
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
     
PostWysłany: 12.06.2004, 18:04:01 Odpowiedz z cytatem
teosik
Stojąc leżał
Stojąc leżał
Dołączył: 19 Mar 2004
Posty: 76
Skąd: Zyluf
Register IP:


Wielikaja Otcziestwiennaja Wojna !

W okopie siedzi kamandir Czapajew Junior i major Gribow

mG : kamandir Czapajew czto widisz ?
kCJ: wizu czietrije giermanskie tanki !
mG : a dalioko ?
kCJ: a budiet dwiesto mietrow ! czo dielat'
mG : niszto, zdat'

Za chwilw major Gribow znow pyta :

mG : kamandir Czapajew czto widisz ?
kCJ: wizu czietrije giermanskie tanki !
mG : a dalioko ?
kCJ: a budiet sto mietrow ! czo dielat'
mG : niszto, zdat'

Ale znow za chwile pytanie pada :

mG : kamandir Czapajew czto widisz ?
kCJ: wizu czietrije giermanskie tanki !
mG : a dalioko ?
kCJ: a budiet piat'dieist mietrow ! czo dielat'
mG : wazmi dwa grasnaty z polki idi rozpizdit' etyje giermanskie tanki

Kamandir czapajew wyszedl z dwoma granatami z okopu, stykac huk rozpizdowy,
po jakiejs chwili wraca z okopu i pyta :

kCJ: major Gribow ! Ja rozpizdil czietyrie giermanskije tanki !
czto tiepier dielat' ?

mG : Tepier polozi granaty na polku !



Gorbaczow zabawil na jakiejs balandze do pozna, a racze do wczesnego rana a
tu rano Raisa i zebranie KC. Zlapal taryfe i jada. Gorbaczow popedza jak
moze, ale taksiarz nie chce przelatywac na czerwonych swiatlach, bo mowi, ze mu
prawo jazdy zabiora. No to zmienili sie miejscami, bo Gorbaczow powiedzial, ze
jak ich zlapia, to jemu Gorbaczowowi nie zabiora. Wzial Gorbaczow kierownice
w rece i pruje przelecial przez jakies czerwone swiatlo, a tu ich cap drogowka
zatrzymala !

Milicjant popartrzyl i zemdlal. Gorbaczow z szoferem odjechali. Ocucili
milicjanta koledzy i pytaja sie:

- Kto to byl ?
- Nienienienieeewiem, ale jego szoferem byl Gorbaczow !



Zebranie lokalnego oddzialu KPSS na Czukotce. Atrakcja jest towarzysz, ktory
wlasnie powrocil z Moskwy. Inni Czukcze pytaja go:

- I czego sie dowiedziales w Moskwie, Mekce naszej?

- Bardzo duzo, ale przede wszystkim trzech najwazniejszych rzeczy:
Po pierwsze: ze Marks i Engels to byli dwaj rozni ludzie
Po drugie: ze socjalizm sluzy czlowiekowi
Po trzecie: sam tego czlowieka widzialem.




Bylo to tak,

Obchodzona byla wlasnie Setna Rocznica Urodzin Lenina ( SRUL ). Znalezli
tedy i bace starego z Poronina, co to Lenina pamietal, i poprosili go, co by
opowiedzial im cos o spotkaniu z Leninem, jaki to Lenin byl mily, i dobroduszny.
Siad tedy Baca na rogu chalupy, i powiada:

Pamietam byla wiosna, topnialy sniegi, swiecilo slicznie sloneczko. Towarzysz
Lenin postanowil sie ogolic. Wyszedl tedy na ganek z miednica, mydlem pedzlem.
Ledwo sobie namydlil pysk podbiegl do niego maly chlopczyk. Popatrzyl na
towarzysza Lenina i zawolal : " Towarzyszu Lenin, lysiejecie ! ". Towarzysz
Lenin usmiechnal sie, ... a mogl przypierdolic !

_________________
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email  
     
PostWysłany: 12.06.2004, 18:05:34 Odpowiedz z cytatem
teosik
Stojąc leżał
Stojąc leżał
Dołączył: 19 Mar 2004
Posty: 76
Skąd: Zyluf
Register IP:


Jeżeli nie wierzysz, że ludzkości grozi zagłada przez głupotę, to masz tu
kilka przykładów naklejek ostrzegawczych z różnych produktów:



Na suszarce do włosów firmy Sears: "Nie używać podczas snu." (Ale przecież
tylko wtedy to robię).


Na woreczku Fritos: "Możesz być zwycięzcą! Udział w konkursie nie wymaga
zakupu. Szczegóły wewnątrz." (Najwyraźniej oferta skierowana do złodziei
sklepowych).


Na pudelku zupy Dali: "Sposób użycia: jak zwykłą zupę." (Poważnie?!).


Na niektórych mrożonkach firmy Swanson: "Zalecany sposób przyrządzania:
rozmrozić". (Ale tylko zalecany).


Na deserze Tiramisu, na spodzie pudelka: "Nie odwracać do góry dnem." (Oho!
Za późno!).


Pudding firmy Marks & Spencer: "Produkt będzie gorący po podgrzaniu."
(Niesamowite jak to się dzieje, nieprawdaż?).


Na pudelku od żelazka Rowenta; "Nie prasować ubrań na ciele." (Ileż można w
ten sposób zaoszczędzić czasu!).


Na leku przeciw kaszlowi dla dzieci: "Nie prowadzić samochodu ani nie
obsługiwać urządzeń mechanicznych po zażyciu preparatu." (Ile to mniej by
było wypadków budowlanych gdyby te 5-letnie dzieci nie obsługiwały dźwigów).


Na tabletkach nasennych Nyto: "Uwaga: może powodować senność" (taką mam
nadzieję...).


Na większości pudelek lampek choinkowych: "Wyłącznie do użytku w
pomieszczeniu zamkniętym lub na zewnątrz." (A jest jeszcze jakaś inna
możliwość?).


Na japońskim robocie kuchennym: "Nie używać w celu innego użycia." (Nie
sposób się z tym nie zgodzić).


Na orzeszkach ziemnych Sainsbury's: "Uwaga: zawiera orzeszki!" (Przerywamy
program w celu nadania tej ważnej wiadomości).


Na pudelku orzeszków podawanym w liniach lotniczych American Arlines:
"Instrukcja: 1. Otworzyć pudełko, 2. Jeść orzeszki" .


Na kostiumie Supermana dla dzieci: "Włożenie tego kombinezonu nie umożliwi
ci latania" (ktoś wytoczył im proces czy co?).


Na szwedzkiej pile mechanicznej: "Nie zatrzymywać łańcucha za pomocą rak
bądź genitaliów." (Czyżby ktoś próbował?).

P.S ja tego nie pisałem

_________________
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email  
     
PostWysłany: 13.06.2004, 09:50:03 Odpowiedz z cytatem
teosik
Stojąc leżał
Stojąc leżał
Dołączył: 19 Mar 2004
Posty: 76
Skąd: Zyluf
Register IP:


http://www.hurtwood.demon.co.uk/Fun/copter.swf
http://www.manikus.com/videos/
http://www.addictinggames.com/
http://fun.sdinet.de/flash/
http://www.apocalypsecartoons.com/
http://www.georgiapacificsoccer.com/mls/soccer.html

myśle że na początek powinno wystarczyć

_________________
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email  
     
PostWysłany: 18.06.2004, 21:14:54 Odpowiedz z cytatem
Puaro
Twardziel
Twardziel
Dołączył: 09 Mar 2004
Posty: 160
Skąd: Miasto CUDÓW :)
Register IP:


Z pamiętnika przedszkolaka Suszę zęby

Dzień I
...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki. Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla. No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy wogóle nie znają się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chybabym z nudów umarł. Po obiedzie pani pokazała nam alfabet. No kurewsko zajebista sprawa. Można sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co zapisałem. Popieprzone to wszystko...

Dzień II
..wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.Dobra by z niej była baba,tylko ma słabe przyspieszenie pod górke.Młody gałązka się chwali,że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców.Co tam.Gruby Artur ma jeszcze gorzej.On już musi chodzić do przedszkola piechotą.Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi.Przez całe dnie nic nie robi ,tylko zagląda dziewczynom pod sukienki.Naprawdę nie wiem ,co w tym ciekawego.Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki.,a pod nie już nie zaglądałem.Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od cioci po pysku.Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela . No dobra , muszę kończyć bo idzie pani,żeby zabrać mnie z kąta......

Dzień III
...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5 minut wyjść, ale NIE!Wykrzyknik Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówil że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy. Pierdzieliśmy w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy. Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają.... No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę pobawić...

Dzień IV
Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się drzeć "mamatijakupaja". Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...

Dzień V
Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem. Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo wiedziałem jak się to robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie. Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie. Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie ceni...

Dzień VI
Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało się gówno w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział że dziewczyny bez siurków się RODZĄWykrzyknik! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę. No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...

Dzień VII
Dzis dowiedziaiłem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać. Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement. Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania. Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki. No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim korzuch no i wogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć...

Dzień VIII
...jak to na wojence ładnie gdy przedszkolak w dziurę wpadnie. Tak sobie dziś śpiewałem cały dzień bo dzisiaj bawiliśmy się w wojnę. Zebrała się cała paczka: ja, młody Gałązka, Grzesiu Klapidupa, Gruby Artur, Letki Maniek i na dokładkę parę dziewczyn. Podzieliliśmy się sprawiedliwie na dwie drużyny tzn. chłopaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i przystąpiliśmy do działań zaczepno obronnych. Naszą kwaterę ulokowaliśmy w garażu Grubego Artura i na początek się okopaliśmy. Okop nie był głęboki, ale w kucki można było tam się nieźle bronić. Potem przygotowaliśmy amunicję: Gruby Artur proponował kamienie, ale doszedłem do wniosku że konwencje międzynarodowe nie dopuszczają tego typu amunicji do wojen podwórkowych, więc stanęło na kulkach z błota. Następnie przygotowaliśmy broń osłonową, czyli wiaderka z suchym piachem i czekaliśmy na nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel zjawił się niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach: mianowicie przyleciał tata Grubego Artura i zaczął wrzeszczeć że mamy natychmiast zasypać nasz okop, bo on nie będzie mógł wyjechać z garażu. Nie zdążyliśmy mu wytłumaczyć że wojna wymaga poświęceń bo w biegu ciężko się mówi i można sobie język przyciąć. Całe szczęście że tata Artura jest trzy razy grubszy niź Artur, więc nas nie dogonił. Tym razem okopaliśmy się w piaskownicy. Na atak nieprzyjaciela nie trzeba było długo czekać, dziewczyny wyskoczyły z wrzaskiem z pobliskich krzaków i zaczęły nas obrzucać grudkami ziemi. Pierwszy atak odparliśmy bez problemów, ale okazało się że nasze kulki błota wyschły i ciężko je rzucać rękami; potrzebowaliśmy jakiejś wyrzutni. Gruby Artur wpadł na pomysł i za chwilę przybiegł z biustonoszem swojej mamy. W tym momencie nasze szanse wzrosły niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber że można strzelać nawet arbuzami. Oddział Letkiego Mańka doszedł do wniosku że frontalnym atakiem nic nie wskóra i zaczął uciekać się do podstępów. Broniliśmy się dzielnie dopóki do naszych okopów nie wpadły skarpetki taty Letkiego Mańka. Wtedy wysłaliśmy lampamentariusza w osobie Grzesia Klapidupy żeby podpisać pakt o zakazie używania broni chemicznej. Przy okazji podpisał też pakt o zakazie używania broni biologicznej (dziewczyny miały cały słoik mrówek) jak i atomowej (Baśka Smalec wyciągnęła ze śmietnika pieluchy swojej młodszej siostry). Grzesio podpisałby pewnie jeszcze parę paktów bo jako jedyny z nas umie coś napisać, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowały inaczej tzn. zawołały mnie na obiad. Na wojnie to się ma apetyt....

Dzień IX
...kto by pomyślał że w przedszkolu można się dowiedzieć czegoś ciekawego!?! Dziś nasza pani przyprowadziła jakiegoś pana który zaczął nam opowiadać o nauce. Wprawdzie dużo nie skorzystałem, ale między jednym a drugim staniem w kącie usłyszałem że nauka ma męczenników. I to że oni są bardzo sławni i wszyscy o nich mówią z szacunkiem i za to że się tak męczą dla tej nauki to potem wszyscy są im wdzięczni. Jak tak patrzę na swojego brata to on też jest męczennik, bo tak się codziennie męczy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego żebym zaczął o nim mówić z szacunkiem. Podzieliłem się swoimi przemyśleniami z tatą, a on mi wytłumaczył że to nie do końca tak. Męczennik to taki który cierpi za pokazywanie swojej wiedzy. No to też mam kandydata. Kiedyś Grzesiu Klapidupa chciał pokazać że już umie pisać, więc napisał mazakiem na szafie DUPA, męczennikiem okazał się chwilę potem, bo mazak okazał się niezmywalny. Niestety znowu coś źle zrozumiałem bo mama omal nie padła na zawał ze śmiechu jak usłyszała że mówię do Grzesia "proszę pana Klapidupy". Okazało się że męczennikiem można też zostać kiedy poświęca się swoje zdrowie lub życie dla eksperymentu. No to zaraz przypomniało mi się jak młody Gałązka poświęcił się dla dla sprawdzenia czy kotu jest przyjemnie na karuzeli. Jego poświęcenie się polegało na tym, że dostał od ojca pasem kiedy ten wszedł do kuchni i zobaczył kota w mikrofalówce. Ale kot był wniebowzięty bo jeszcze przez jakiś czas miałczał i skakał z radości jak głupi. W każdym razie eksperyment się powiódł. Tyle że tata mówi że to też nie wystarczyło żeby zostać męczennikiem. Kurde frans, czy wszystko co ci dorośli robią i mówią musi być takie skomplikowane. Mam nadzieję nie dorosnę zbyt szybko...

Dzień X
Ale numer! W zyciu nie myślałem że w przedszkolu może być tak ciekawie! Ale po kolei. Dziś jak tylko mama przyciągnęła mnie do przedszkola, pani ogłosiła że zabiera nas na wycieczkę. I to żeby było jeszcze straszniej ta wycieczka miała być na wieś do jakiegoś gospodarstwa, żebyśmy sobie pooglądali jak wyglądają żywe zwierzęta. To już nie można było iść do zoo? Tam jest znacznie bezpieczniej bo te zwierzaki stoją w klatkach, a nie łażą po łące bez żadnego nadzoru. No ale skoro to pani decyzja to trudno. Wsiedliśmy do pociągu i po godzinie byliśmy na miejscu. No kto by się spodziewał że ta wieś jest aż tak daleko za miastem. No ale do rzeczy. My ustawiliśmy się w parach na łące a pani poleciała porozmawiać z szefem tego całego bałaganu który nazywał się pan Rolnik. Na odchodne powiedziała że możemy podejść pooglądać sobie krówki. Podeszliśmy, i zamarliśmy z przerażenia - tam nie było ani jednej krowy, same byki, a co gorsza prawie każdy z nas miał na sobie coś czerwonego. Szybko zaczęliśmy zdejmować wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i tak dalej. W końcu co niektórzy nie bardzo już mieli co zdjąć, bo okazało się że Baśka Smalec wszystko ma czerwone, łącznie z majtkami. Był jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu było gorąco, a jak jest mu gorąco to ma całą czerwoną gębę. Na szczęście Grzesio znalazł jakiś kubełek który założyliśmy Arturowi na głowę i poczuliśmy się trochę bezpieczniej. Po chwili wróciła pani i oczywiście zaczęła wrzeszczeć że mamy się ubierać z powrotem. Po naszych gorących protestach wyszło na jaw, że nie tylko byki mają rogi, krowy też. Trochę się uspokoiliśmy, ale dla pewności puściliśmy Kaśkę przodem, a Grubego Artura nie czyściliśmy zbyt mocno (ten kubełek był po węglu). Mimo wszystko te krowy tak się dziwnie na nas spod byka patrzyły. Po tej przygodzie przeszliśmy sobie do mieszkania z krowami które nazywało się obora. Tam dowiedzieliśmy się mnóstwa pożytecznych rzeczy: po pierwsze, że krowa nie daje mleka jak się ją pompuje za ogon, po drugie że to co wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko, po trzecie, że tego co ta krowa wtedy daje nie powinno się pić bo się potem strasznie nieprzyjemnie odbija, i po czwarte że jak już krowa skończy dawać to coś to trzeba się szybko odsunąć i nie zaglądać pod ogon bo się będzie, jak Gruby Artur, cały dzień śmierdziało krowią kupą. Przy okazji dowiedzieliśmy się że świnie jedzą wszystko, łącznie z moim workiem na kapcie, i że krowy na łące zostawiają miny poślizgowe (Mariolka nawet na jedną trafiła). Dowiedzielibyśmy się pewnie znacznie więcej, ale najpierw pani zabroniła nam szukać gdzie w kurze siedzą jajka, a potem przyleciała pani Rolnikowa i zaczęła krzyczeć że ją w oborze jakieś demony atakują. Na szczęście nie były to demony, tylko Letki Maniek wlazł w bańkę po mleku i krzyczał że nie może się wydostać, a że pani Rolnikowa nie zna tego narzecza to myślała że to diabeł. Trzeba było zabrać bańkę z Mańkiem do warsztatu mechanicznego, żeby ją porozcinali, a my wrociliśmy do przedszkola. Jednak na wsi nie jest tak strasznie. Nikt nie zginął.

Dzień XI
...jak ciężko człowiekowi w wieku przedszkolnym rozwijać swój talent. Wczoraj naprzykład wymyśliliśmy że założymy zespół. Jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy kto na czym będzie grał, ale to ustali się później. Największy problem był z nazwą. Za żadne skarby świata nic nie przychodziło nam do głowy. W końcu Grzesiu Klapidupa stwierdził że pamiętał jakąś fajną nazwę, ale właśnie uciekła mu z głowy. Domyśliliśmy się że daleko uciec nie mogła, więc powiesiliśmy Grzesia za nogi na wieszaku żeby mu wróciła. Niestety natychmiast zalał go taki tłok uciekniętych wcześniej myśli, że aż poszła mu krew z nosa. Kiedy już wróciła mu przytomność powiedział że sobie przypomniał: mieliśmy się nazwać NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *). Nazwa była bardzo fajna, ale okazało się że Grześ przeczytał ją w jakimś komiksie, i że taki zespół już był. No to klapa, wymyślamy coś innego. Ja wymyśliłem KARTOFEL BOFEL ale chłopaki powiedzieli że to głupia nazwa. W końcu pomogła nam siostra Gałązki: od tej pory naszą oficjalną nazwą było FAT ARTURUM AND LIGHT MANIECK. Zupełnie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemuś murzyńsku, ale bardzo fajnie brzmi. Potem zaczęliśmy przydzielać sobie instrumenty. Gruby Artur wziął perkusję, ja cymbałki, Gałązka gitarę swojej siostry a Letkiego Mańka daliśmy na wokal, bo jak śpiewał to brzmiało to mniej więcej tak jak te zagraniczne zespoły. Natychmiast zaczęliśmy nagrywać kasetę demo i pewnie nasza piosenka pod tytułem "zjedz swojego jeża" stałaby się przebojem, ale przyleciała sąsiadka i zaczęła opierniczać mamę że u nas jest taki hałas że jej mąż nie słyszy własnej wiertarki. No to mama zabrała nam perkusję, magnetofon i jeszcze nas ochrzaniła za pogięte garnki bo Artur strasznie mocno uderzał. Ciekaw jestem co powie siostra Gałązki jak zobaczy że została jej tylko jedna struna w gitarze. I miej tu człowieku talent....
--------------------------------------------------------------------------------
*) komiks nazywał się "Wilq" - polecam

Dzień XII
Ale jaja, niech ja skonam! Gruby Artur się zakochał. I to w kim, w tej rudej Marioli! Muszę przyznać że na początku to mieliśmy z niego niezłą nabitkę, ale później zaczęliśmy chłopakowi współczuć, chodził smętny, nie bawił się, nie mieszał z nami błota, no po prostu cień człowieka (dosyć duży cień zresztą). W końcu postanowiliśmy chłopakowi pomóc! Najpierw staraliśmy się go uzdrowić: tłumaczyliśmy jak komu dobremu, że dziewczyny są głupie, nie umieją się bawić a co gorsza jak się takiej spodobasz to bedziesz się musiał z nią ożenić i całować, normalnie ohyda. A do tego jeszcze dziewczyny są takie że chcą mieć dzieci. Ale Artur powiedział że ożenić się może, całować się nie zamierza, bo to facet rządzi w domu, a do roli rodzica jest już gotowy. No trudno jego problem. No to zaczęliśmy myśleć co zrobić żeby Mariola chociaż na niego popatrzyła. A jak na złość to jej chyba okulary bardzo zmętniały bo patrzyła i rozmawiała ze wszystkimi, tylko nie z Arturem chociaż to zawsze jego najbardziej widać. Zamontowaliśmy mu nawet żarówkę na czapce, ale to nic nie pomogło, Mariola zawsze patrzyła się w inną stronę. Jak już zawiodły wszystkie sposoby, to poszliśmy po poradę do starszych. Najpierw siostra młodego Gałązki tłumaczyła nam że jak chce się poderwać dziewczynę to trzeba być Romanem Tycznym, kupować kwiatki i chodzić do kina. Do kina to Artur jeszcze by poszedł, ale kupować kwiatki? Jakby na klombach mało tego sadzili. A już zmiana nazwiska i imienia zupełnie nie wchodzi w grę. No cóż, tym razem poszliśmy do dużego Freda żeby nam coś poradził. On powiedział że po primo trza mieć gadkie, po sekundo fulkasy, a po tercjo to trza sie myć bo jak spod napleta jedzie to żadna laska pały nie wymlaska. Zupełnie nie wiedzieliśmy co to znaczy, ale na wszelki wypadek umyliśmy Artura bardzo dokładnie. Potem mieliśmy problem z gadką, bo Artur jakoś dziwnie się przy Marioli zapowietrzał, więc wymyśliliśmy że weźmiemy Grzesia, zapakujemy do torby i to on będzie mówił a Gruby Artur tylko ruszał ustami, a w tej torbie niby będą te fulkasy. Potem daliśmy mu swoje kieszonkowe żeby mógł iść do kina i pomogliśmy zanieść torbę z Grzesiem pod drzwi Marioli. Zadzwoniliśmy i szybko uciekliśmy. Potem się okazało, że Artur przeżarł całą naszą kasę na lodach i się od tego rozchorował, a Mariola nie wiedzieć czemu lata teraz cały czas za Grzesiem Klapidupą i biedny Grzesio boi się wyjść z domu. Ach ta miłość to niebezpieczna rzecz...

_________________
Pozdrawiam,
Puaro
_________________________________________
Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą. Z dalszych eksperymentów zrezygnował.
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email  
     
PostWysłany: 27.06.2004, 20:03:33 Odpowiedz z cytatem
zgrzewa
Stara wyga
Stara wyga
Dołączył: 07 Kwi 2004
Posty: 371
Skąd: Zelów
Register IP:


sorrki, jeżeli te adresy podał już ktoś wcześniej:

śmieszne:
http://svt.se/hogafflahage/hogafflaHage_site/Kor/hestekor.swf
http://www.jaja4.prv.pl/
http://www.humor.hit.as/
http://www.spokorobi.prv.pl/ (to jest świetne Suszę zęby )
http://www.swietny.humor.pl/
http://rara11.webpark.pl/index.html#
http://www.manikus.com/videos/
http://www.fun.from.hell.pl/2002-01-17/oblakanie.html
http://www.wagenschenke.ch/ Język

gry internetowe:
http://www.addictinggames.com/
http://www.georgiapacificsoccer.com/mls/soccer.html
http://www.ferryhalim.com/orisinal/

gify:
http://www.gify.amor.pl/
http://free.of.pl/g/gify/
http://www.jogolek.com/html/home.html

flash:
http://fun.sdinet.de/flash/
http://www.superlaugh.com/
http://www.fun.from.hell.pl/
http://www.sugarqube.com/
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
     
PostWysłany: 28.06.2004, 10:19:48 Odpowiedz z cytatem
Nightcrawler
Twardniejący
Twardniejący
Dołączył: 07 Kwi 2004
Posty: 142
Skąd: Bełchatów
Register IP:


Ojciec po dlugiej i dosc jednostronnej dyskusji z tesciowa kieruje prosbe do syna:
- Jasiu przynies, prosze, babci krem do ust.
- Tato - pyta syn - a ktory to jest?
- Ten z napisem "Kropelka" - odpowiada poirytowany ojciec.

_________________
Nie ważne jakim się jest, ważne kim się jest.
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
     
PostWysłany: 29.06.2004, 10:48:52 Odpowiedz z cytatem
zgrzewa
Stara wyga
Stara wyga
Dołączył: 07 Kwi 2004
Posty: 371
Skąd: Zelów
Register IP:


http://www.zelandia.pl/zelowskiedzwonki/download/download/jedyne.rar

bardzo fajna piosenka zaliczeniowa Suszę zęby
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
     
PostWysłany: 30.06.2004, 21:43:19 Odpowiedz z cytatem
Puaro
Twardziel
Twardziel
Dołączył: 09 Mar 2004
Posty: 160
Skąd: Miasto CUDÓW :)
Register IP:


Taaaak, my tu w Warszawie mamy prawdziwy Sajgon. Nigdy nie wiesz, czy do roboty dojedziesz tym samym autem, którym wyjechałeś spod domu… Nawet ciekawie jest, można dużo furek poznać. Raz, pamiętam, wyjeżdżam spod domu mercem, ale mi go zabrali na pierwszych światłach. Ale, patrzę, jedzie beemka. Wywlokłem kierowcę zza kierownicy (specjalnie się nie opierał, bo widziałem, że już się czai na Jaguara, co stał kilka samochodów dalej) i jadę. Ale zaraz, dwie przecznice dalej, zrobili mnie na koło. Myślę sobie, kurna, nie jest dobrze, do roboty się spóźnię, bo nic wartego uwagi nie jedzie!!

W końcu odwiesiłem dumę na kołek i pobrałem jakiegoś poldolota, co stał przed sklepem. Tym poldolotem to nawet udało mi się na drugi brzeg Wisły przeprawić (na moście tylko raz do mnie strzelali i jakis patafian próbowal łapać za klamkę, ale przytarłem palanta o latarnie). Ale zaraz za mostem oberwałem rykoszetem w chłodnicę, bo się dostałem w środek strzelaniny od prowokacji policyjnej (policaje puścili na miasto tramwaj z full wypasem i jechali za nim nieoznakowanym rowerem - kiedy mafia próbowała zrobić tramwaj "na stłuczkę", policja wkroczyła do akcji).

No i przecznicę dalej silnik mi się zapalił, bo pewnie węże paliwowe też oberwały. To go zostawiłem na środku - myślę sobie, jak ktoś będzie chciał, to go sobie zgasi, a ja nie mam teraz czasu na głupoty. Kurrrna, za pięć minut powinienem być w robocie.

Na szczęście trafił mi się zaraz zupełnie przyzwoity passacik, w dodatku z klimą, a dzień był upalny. Co prawda na początku się trochę cykałem, bo na tylnym siedzeniu truposzczak siedział - w garniturku, pod krawatką - a jakże - tylko łba nie miał, bo mu odstrzelili - ale myślę sobie - daleko do roboty już nie mam, a jeszcze klima jest, to wonieć nie będzie. No i jadę.

I zaraz za rondem Wiatraczna mnie patrol policji zatrzymał. Dzień dobry, panie kierowco, prawo jazdy i dowód poproszę - no to dałem prawko mojej ciotki, co to je w trzydziestym siódmym we Lwowie zrobiła, a dowód to akurat miałem na teścia nyskę z czasów, kiedy teściu na taryfie bagażowej robił. Pan policjant tylko szybko sprawdził, czy się aby czasem numery silnika i nadwozia nie zgadzają (nie zgadzały się, chwała Bogu!Wykrzyknik) i mówi: Dziękuję i proszę jechać, no to się pytam, czy im tego trupa, co mi się na kanapie z tyłu rozsiadł, nie mógłbym zostawić, ale mi powiada, że oni są drogówka i się trupami nie zajmują i jak chcę, to mogę do kryminalnego podjechać i tam zostawić - ale nie gwarantuje, czy wezmą, bo podobno mają sporo tego towaru, co se sami z miasta pościągali, i obcych trupów mogą już nie chcieć.

A tak między nami - pyta - to za co pan go kropnął? No to mowię, że to nie mój, tylko razem z autem mi się zaposiadł. No to faktycznie problem - powiada - tylko go pan na ulicy nie zostaw, bo Straż Miejska panu 20 złotych mandatu za zaśmiecanie miasta wlepi, a co będziesz pan - powiada - za obcego trupa płacić? A najlepiej - powiada - wrzuć go pan do jakiej glinianki, to będziesz miał pan spokój. Ale gdzie ja mam czas po gliniankach jeździc, jak od dziesięciu minut w robocie powinienem siedzieć. Więc go tylko poprosiłem, coby mi do bagażnika truposzczaka pomógł przemieścić, bo tak na tylnej kanapie bez łba to mi z moim poczuciem estetyki nie konweniowal.

No i dojechalem wreszcie do roboty, spóźniony jak cholera i walę do szefa się usprawiedliwić - a on mi na to powiada: Ty mi tu, k**wa, nie opowiadaj, bo dla chcącego nic trudnego i patrzaj, czym ja dzisiaj przyjechałem do roboty. No to wyglądam przez okno, a tu faktycznie elektrowóz stoi, chociaż żadnych szyn przy naszej firmie nie ma, i w dodatku patrzę dokładnie, a to, kurna, ruski, bo na szerokie tory!Wykrzyknik I tak to się u nas, w Warszawce, kręci - raz na wozie, raz pod wozem…

_________________
Pozdrawiam,
Puaro
_________________________________________
Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą. Z dalszych eksperymentów zrezygnował.
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email  
     
 Humor :) 
PostWysłany: 01.07.2004, 09:13:23 Odpowiedz z cytatem
Nightcrawler
Twardniejący
Twardniejący
Dołączył: 07 Kwi 2004
Posty: 142
Skąd: Bełchatów
Register IP:


Jasiu pyta sie taty:
-Tato a czemu mam takie złe oceny w szkole?
A tata:
-Nie marudz! Masz tu pij!

_________________
Nie ważne jakim się jest, ważne kim się jest.
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
     
 Forum forum.zelow.pl Strona Główna -> Małpi Gaj
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie GMT  
Strona 3 z 25  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 23, 24, 25  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
Create by Danon